Moją przygodę z łucznictwem zacząłem od… wakacji 4 tysiące kilometrów od domu, na których poznałem Piotra z Jaworza, który z kolei skontaktował mnie z Dawidem ze Sklepu Łuczniczego. Tak zdobyłem sprzęt i akcesoria, a teren do strzelania zawdzięczam mojemu klubowi, który mam 500m od domu :)
Moje początku
Moim pierwszym łukiem bloczkowym był PSE Phenom z roku 2015. Model niżej niż popularna i pożądana Supra, ale oczywiście na początku chodziło o kwestie finansowe. Wiedziałem, że chcę strzelać, ale poza łukiem musiałem kupić po prostu wszystko, dlatego też wolałem zacząć powoli.
Ze Sklepu Łuczniczego Dawida wyjechałem z takim zestawem:
- łuk PSE Phenom
- podstawka Trophy Taker Spring Steel Micro 2
- celownik Decut Click
- strzały Easton Powerflight
- spust nadgarstkowy Trufire Edge
- trochę akcesoriów i dodatków
Jak widać nie byłem zbyt oryginalny, ale jak pisałem – chodziło o pieniądze. Wolałem w przyszłości sukcesywnie dokładać do lepszych rzeczy niż od razu wyłożyć grubą kasę, szczególnie w momencie nauki. Z perspektywy czasu żałowałem, że nie dołożyłem do Supry (model z 2015 roku w niebieskim kolorze jest wspaniały), ale dzięki temu poznałem ten model, a Suprę i tak kupiłem w klubie rok później (czyli rok temu). I moim zdaniem Supra to łuk prawie idealny – świetny stosunek jakości do ceny i możliwości oraz wyglądu, ale tylko do roku 2015.
Nie kupowałem na początku żadnych stabilizatorów, bo wiedziałem, że muszę takie rzeczy dodawać stopniowo. Wiedziałem dzięki temu jaka jest różnica w stabilności całego układu, itd.
Osprzęt ten służył mi przez kilka miesięcy bez problemów oprócz celownika, który to z racji ilości wibracji nie wytrzymał dwóch tygodni. Z pomocą przyszedł Dawid i kilka dni później miałem u siebie na pokładzie celownik Shibuya Ultima CPX na karbonowej szynie z lipkiem Viper o średnicy 1 i 3/4″. To była bardzo dobra inwestycja, bo celownik ten bez problemów służy mi już na trzecim łuku, który mam. Ale tutaj podobnie jak powyżej – nie kupowałem oryginalnego lipka od Shibuyi, bo jest dosyć drogie jak za kawałek metalowej rurki, a Viper akurat był bez szkła, które dorobiłem u optyka za grosze.
Po pewnym czasie dokupiłem stabilizator Win&Win HMC22 – w pełni karbonowy, ale zdecydowanie tańszy niż pozostałe firmy. Jednak to wersja dedykowana łukom klasycznym, co się sprawdziło po zerwaniu u mnie gwintu w przedłużce – był po prostu za krótki.
Kolejny update sprzętu to był spust – od jednego z klubowiczów kupiłem Truball ST360 – pierwszy spust typu trigger, jaki miałem. Moim zdaniem bardzo fajny spust z fajnym zakresem regulacji. Próbowałem też strzelać z Cartera, ale ewidentnie mi nie leżały. Truball rządzi i tyle!
Jedna z ważniejszych zmian to były strzały – najpierw używany komplet Easton ACC, potem – używane VAP V1. I to również był dobry pomysł, bo używanych ACC nie było tak szkoda jak nowych, a mogłem już zobaczyć jak latają lepsze strzały od Powerflightów. Moje serce zdobyły jednak VAPy – tu również relacja cena/jakość robi robotę i nimi, ale oczywiście nowymi strzelam obecnie.
Poniżej zdjęcie już po wstępnych zmianach – takim zestawem strzelałem przez cały sezon letni 2016 – do września, kiedy to kupiłem Suprę od pana Andrzeja.
Mimo tego, że lubię gadżety, nie popadałem w paranoję z drogim kołczanem czy torbą za kilkaset złotych. Jeśli coś mi nie pomaga w strzelaniu, to kupuję to w optymalnej wersji cena/jakość, a resztę kasy dokładam w sprzęt :) Jedno jest jednak pewne – łucznictwo nie znosi kompromisów i jeśli chcesz osiągnąć dobre wyniki, musisz zainwestować trochę kasy. Kto kupuje tanio i dobrze, kupuje dwa razy – najpierw tanio, potem dobrze. Nie mówię, żeby od razu kupić sprzęt za 10 tysięcy złotych, bo może nie każdemu podpasuje dany łuk, albo podstawka za 1000 zł to przesada, ale dobry celownik, sensowna podstawka i łuk ze średniej półki to dobry początek.
Dlatego też w ciągu tych dwóch lat mój sprzęt przeszedł bardzo dużą rewolucję, a od pierwszego opuszczenia sklepu Dawida została tylko podstawka – cała reszta uległa zmianie, na plus oczywiście. Ale o tym w kolejnym wpisie :)