Mistrzostwa Świata w Meksyku – podsumowanie

tekst w kategorii: Wydarzenia

Mistrzostwa Świata w Meksyku już się zakończyły. Przez cały tydzień łucznicy z całego świata strzelali kwalifikacje i pojedynki, żeby dostać się do ścisłego finału. Teoretycznie wystarczyło postawić na faworytów z pierwszej 5-tki rankingu i po zawodach, ale to, co się działo już od środy/czwartku było jedną wielką niespodzianką!

Nie zrozumcie mnie źle – nie życzę nikomu przegranej. Ale w momencie, kiedy najlepsi zawodnicy odpadają na tak wczesnym etapie kwalifikacji, rywalizacja robi się naprawdę ciekawa. W takiej chwili wszystko się może zdarzyć – każdy może wygrać, każdy może przegrać, a te Mistrzostwa były tego najlepszym przykładem.

Zaczęło się już w środę, kiedy to odpadła Sara Lopez. Zaraz za nią odpadł Brady Ellison, który przegrał z kolegą z drużyny, Jakiem Kaminskim.
Mało tego – na bardzo wczesnym etapie zabrakło również Mr. Perfect – Mike Schloesser odpadł w 1/24.

Kolejne dni przyniosły kolejne niespodzianki. W łukach klasycznych, w pojedynkach drużynowych mężczyzn w finale spotkali się Włosi i Amerykanie. Koreańczycy walczyli o brąz z Kanadą, z którą wygrali. W pojedynkach kobiet nie było takich niespodzianek i Koreanki zmierzyły się w finale z Meksykankami z którymi wygrały 6:2, a o brąz powalczyły reprezentantki Taipei wygrywając również 6:2 z Chinkami.

Zostając przy łukach klasycznych, w pojedynkach indywidualnych zmierzyły się – o brązowy medal stanęło przeciwko sobie MacKenzie Brown z USA i Tan Ya-Ting z Taipei. Pojedynek skończył się wynikiem 7:1 dla Tan Ya-Ting, MacKenzie nie miała większych szans.
Za to w walce o złoto starły się: Ksenia Perova z Rosji i Chang Hye-Jin z Chin – medalistką z olimpiady w Rio. To był naprawdę ciekawy pojedynek w trudnych warunkach pogodowych, gdyż w niedzielne popołudnie cały czas wiało i to było widać po wynikach na tarczy. Piąte set był tego idealnym dowodem, Chinka strzeliła wtedy tylko 21 punktów.

U mężczyzn natomiast o brąz walczył młody Wiljer Steve z Holandii z kolegą z Rosji – Arsalan Baldanov. Holender wygrał 6:2, ale nie bez małych problemów. Jednak końcówka należała do niego.
O złoto naprzeciwko siebie stanęli – Wei Chun-Heng z Taipei, numer 8 w rankingu światowym oraz Koreańczyk Im Dong Hyun, czwarty na świecie łucznik klasyczny. Po dwóch setach Chung-Heng prowadził 4:0, miał nawet szansę wygrać strzelać 10-tkę i wtedy się zaczęło! Po kolejnych minutach zrobiło się 5:3, a potem 5:5! Mało tego, obydwaj panowie strzelali na zmianę – raz 10, raz 7. Naprawdę – wiatr dał się mocno we znaki, szczególnie pod koniec pojedynku.
W barażu pierwszy strzelał Dong Hyun i trafił 8-kę z dołu na linii z 7-ką. Odpowiedzią Chung-Henga była… 7-ka! Komentatorka mało nie dostała zawału i nie ma się co dziwić. Po prowadzeniu 4:0, mając jedną strzałę do wygrania, reprezentant Taipei przegrał cały pojedynek.

Pełna relacja łuków klasycznych:


To co tygryski lubią najbardziej, czyli łuki bloczkowe

W tej kategorii również nie obyło się bez niespodzianek.
Zacznijmy od drużyn kobiecych. W walce o brązowy medal reprezentantki Niemiec uległy 227:235 koleżankom z Korei, co tylko potwierdza coraz mocniejsze wejście Azjatów w świat łuków bloczkowych. Co ciekawe, wynik Koreanek była najwyższy w całych kwalifikacjach. W finale natomiast Kolumbijki wygrały z reprezentacją Indii 234:228.
U mężczyzn natomiast w ścisłej czołówce zameldowali się – Chorwacja i Kolumbia w walce o brąz oraz Amerykanie i Włosi w walce o złoto.
Mały finał był naprawdę emocjonujący z wynikami 55:55, 57:59, 58:56 i 59:59 – czyli zrobił nam się remis i baraż. Kolumbijczycy mieli szansę wygrać wcześniej, ale ostatni zawodnik trafił 9-tkę zamiast 10-tki i czekało nas dalsze strzelanie. W barażu było widać mobilizację w obydwu drużynach, jednak szczęście uśmiechnęło się do Kolumbijczyków, którzy strzelili perfect score.
W kolejnym spotkaniu USA dosyć szybko narzuciło swoje wysokie tempo i od samego początku systematyczne powiększali przewagę nad Włochami. Tutaj ciekawostka – reprezentacja USA zdecydowała się na pewien eksperyment. W drużynie znalazł się bardzo doświadczony Branden Gellenthien (8 razy na Mistrzostwach Świata), Steve Anderson, którego bardzo lubię oglądać oraz młody i niedoświadczony Kristofeer Schaff. Cały zespół jednak dał radę strzelać na równym, wysokim poziomie, zdobywając złoto wynikiem 235:228.

Pojedynki indywidualne również nie obeszły się bez niespodzianek. W walce o brązowy medal spotkały się – Kristina Heigenhauser z Niemiec oraz Sarah Sonnichsen z Danii. W ostatnim secie Sarah prowadziła 117:115 i wtedy tąpnęło! Sarah trafiła trzy 9-tki z rzędu, Niemka natomiast nie odpuściła trafiając ten, ten, ten! To doskonały przykład tego, żeby się nie poddawać i strzelać do końca, bo wszystko się może zdarzyć.
W finale o złoty medal powalczyły Yesin Bostan z Turcji i Song Yun Soo z Korei. Koreanka bez większych problemów budowała przewagę i zakończyła pojedynek zwycięstwem 145:143.

U mężczyzn natomiast w obydwu pojedynkach na szczycie wzięli udział Francuzi. Pierre-Julien Deloche spotkał się z Bradenem Gallenthienem z USA. W tym spotkaniu stawiałem na Amerykanina i się nie zawiodłem – wygrał 147:143 kończąc pojedynek X-em. To był spokojny i przewidywalny pojedynek.

W finale natomiast była bardzo ciekawa sytuacja. Stephan Hansen – numer 1 światowego rankingu oraz zdobywca tytuły w 2015 roku miał ogromne szanse na jego obronę i jednocześnie zapisanie się na kartach historii jako pierwszy łucznik bloczkowy na świecie zdobywając dwa tytuły z rzędu. Ale żeby nie było tak łatwo, naprzeciw niego stanął inny Francuz – Sebastien Peineau, numer 40 w rankingu WA i mistrz świata na hali z tego roku. I tutaj zaczęło się już na samym początku, bo Hansen od pierwszej strzały majstrował przy celowniku, nie mogąc się dostroić do panujących warunków. Widać było po nim nerwowe zachowanie i zdenerwowanie, które z każdą chwilą wbijało mu kolejną strzałę do trumny. Sebastien był piekielnie zdeterminowany i na trzy strzały przed końcem prowadził 115:113. Hansen strzelił 3×10 na sam koniec, co po 9/10/9 Francuza zrobiła nam remis i baraż! Pierwsze strzelił Peineau, który trafił w 10-tkę z góry, na co Hansen odpowiedział 10-tką, ale na linii z 9-tką i tym samym przegrał. Po raz kolejny walka na górze rozegrała się w milimetrach.

Filmy, które załączyłem to pełne transmisje z finałowych spotkań, które naprawdę warto obejrzeć. Ze wszystkim zawodów Pucharu Świata z tego roku, które oglądałem nie zebrałbym chyba tylu emocji i niespodzianek, który wydarzyły się przez jeden weekend w Meksyku. Zawodnicy zasłużyli na porządną przerwę i odpoczynek przed zawodami halowymi w Marrakeszu.


Chciałbym napisać również coś pozytywnego na temat polskiej reprezentacji, która również tam poleciała, ale nie ma o czym pisać. Ci, którzy śledzą sytuację w polskim łucznictwie wiedzą co się dzieje, a tych, którzy chcą sobie zepsuć humor, odsyłam do artykułu na Onecie: Klęska polskiego łucznictwa na mistrzostwach świata


Poniżej trochę zdjęć z ostatnich dni walki o medale.

Źródło zdjęć: WorldArchery.org

Sklep Łuczniczy to firma założona z misją dzielenia się miłością do łucznictwa na całym świecie. Taki cel przyświecał otwarciu sklepu internetowego, gdy firma była wciąż tylko marzeniem, wkrótce ten koncept stał się mottem, przyświecającym im każdego dnia: stać się jednym z najlepszych łuczniczych sklepów internetowych w Polsce.

Myśl przewodnia każdego Twojego treningu:
Practice doesn't make perfect, perfect practice makes perfect.

Producenci sprzętu łuczniczego

Avalon CBE Win&Win Shibuya Sure-Loc Carter Axcel
Do góry
Zamknij